W artykule zaprezentowano kwestie związane z pojęciami wolności i dobrobytu narodu norweskiego na przestrzeni ostatnich 200 lat. Artykuł jest próbą odpowiedzi na pytanie: W jaki sposób ten naród Północy pożytkuje dziś swój dobrobyt i swoją wolność? Przez przegląd najważniejszych wydarzeń XIX i XX wieku oraz pierwszej dekady wieku obecnego pragnę zwrócić uwagę na to, w jaki sposób kształtowała się norweska wspólnota i na czym się ona zasadza, a także przedstawić przyczyny pojawiania się współcześnie pęknięć w obrazie tej wspólnoty i coraz częściej manifestowanej potrzeby ucieczki od niej.
Spełniony Norwegian Dream – dobrobyt jako jedno z zagrożeń dla wspólnoty narodu norweskiego
W głośnej powieści z 2004 roku pt. Doppler norweski pisarz Erlend Loe przedstawia czytelnikom postać Andreasa Dopplera, który po śmierci swojego ojca oraz po własnym wypadku rowerowym postanawia porzucić bliskich i wyprowadzić się do lasu na obrzeżach Oslo. Chce być wolny i wieść życie proste, świadome i bezkompromisowe. Doppler w żadnym wypadku nie jest osobą, która nie może dostosować się do otaczającego świata, za to jest osobą, która świadomie i konsekwentnie odmawia uczestniczenia w życiu wypełnionym pustymi obrzędami zakupów, obsesją posiadania i ambicji. Bohater powieści nie chce już dopasowywać się do rytmu wyprzedaży, premier, obowiązków i planów. Nie chce przejść przez życie jako kolejny numer wybity na karcie klubowej. Doppler, odrzucając jedno życie, wybiera drugie, w którym nie musi spełniać potrzeb społeczeństwa czy koncernów. Ten mało znający się na możliwościach przetrwania w lesie mężczyzna, pozornie dziwak odsuwający się od własnej rodziny, z każdą stroną powieści przekonuje czytelnika do dokonania rewizji stylu własnej egzystencji.
Oprócz Dopplera w najnowszej kulturze Norwegii występują jeszcze inne głosy podejmujące temat trudności w odnalezieniu się w relacjach międzyludzkich, potrzeby odsunięcia się od społeczeństwa, które jest coraz bardziej zatomizowane, potrzeby wyzwolenia się od krępującego dobrobytu i odnalezienia siebie. Są to choćby filmy Oslo, 31 sierpnia Joachima Triera i Kłopotliwy człowiek Jensa Liena czy dramaty Jona Fossego. A przecież w Światowych Raportach Szczęścia publikowanych corocznie przez Organizację Narodów Zjednoczonych Norwegia nie spada poniżej 4 miejsca na prawie 160 analizowanych krajów. Raport analizuje między innymi poziom dobrobytu w państwie (PKB na głowę mieszkańca), jakość opieki socjalnej, długość życia, swobodę dokonywania życiowych wyborów, hojność mieszkańców i skalę korupcji. Po zsumowaniu wszystkich tych wskaźników opracowuje się Światowy Indeks Szczęścia. Wedle badań, statystyk i oceny obywateli Norwegia, choć ma skromne doświadczenie w zarządzaniu sobą samą, jest w ścisłej czołówce najszczęśliwszych państw całego świata. Na początku XX wieku norweska noblistka Sigrid Undset o swoim, od niedawna cieszącym się wolnością, narodzie mówiła:
„My, Norwegowie, staliśmy się spokojnym narodem. Sprawiła to nasza pozycja historyczna, więc nie ma tu właściwie powodu do pochwał. Jednak kraj, który posiadamy, leży na obrzeżach Europy, jest nieproporcjonalnie duży i długi, ale jedynie dziesięć procent powierzchni Norwegii nadaje się pod uprawę, reszta to jałowa skała. I jest nas tylko trzy miliony, by zarządzać tym trudnym, ciężkim terenem. Nic dziwnego, że zawsze woleliśmy poświęcać swe siły, aby ratować drogocenne życie ludzkie, niż by je niszczyć” (Urbanik, 2016).
W jaki sposób ten spokojny, szczęśliwy i szanujący życie ludzkie naród Północy pożytkuje dziś swój dobrobyt i swoją wolność? Skąd biorą się te pęknięcia w obrazie społecznym i coraz częściej manifestowana potrzeba ucieczki od wspólnoty? Czy możemy mówić o przekleństwie bogactwa? Czy w początku XXI wieku Norwegia, ten Kopciuszek Północy, mierzy się z problemem bezmyślnej konsumpcji i zaczyna być chciwa? Czy wolność, do której cierpliwie dążyli przodkowie, jest dla Norwegów synonimem dobrego, dostatniego życia, czy też zasiewa ziarno zwątpienia w jego sens? Dokonując przeglądu najważniejszych wydarzeń z ostatnich 200 lat wolności i budowania dobrobytu kraju, spróbujmy znaleźć odpowiedź na te pytania.
W maju każdego roku Norwegia hucznie obchodzi rocznicę upamiętniającą ustanowienie w Eidsvoll swojej konstytucji. Droga do jej ogłoszenia nie była prosta. Początek XIX wieku to wojny prowadzone przez Napoleona, w których Dania, utrzymująca zwierzchnictwo nad Norwegią, stała u boku tego niskiego cesarza z wielkimi ambicjami. Szwecja zaś, drugi najbliższy sąsiad Norwegii, była częścią koalicji antynapoleońskiej. W bitwie pod Lipskiem w 1813 roku Napoleon wraz ze swym duńskim sojusznikiem przegrał sromotnie. Po klęsce, zmuszony naciskami dyplomatycznymi, król Fryderyk VI zerwał porozumienie z cesarzem Francuzów i w styczniu 1814 roku oddał Norwegię Szwecji jako łup wojenny. Docelowo Norwegia miała się stać państwem suwerennym, połączonym jedynie unią personalną ze Szwecją. 17 maja 1814 roku kraj przyjął swoją konstytucję. Choć nie obyło się bez nieporozumień pomiędzy Norwegią a Szwecją w tym okresie, fakt historyczny jest taki, że nowo uchwalona konstytucja zagwarantowała Norwegii własny parlament, własny rząd oraz Sąd Najwyższy. W niedługim czasie Norwegia uzyskała swoją własną walutę, czyli koronę norweską.
Pomimo tych wszystkich, wydawałoby się na pierwszy rzut oka korzystnych zmian polityczno-gospodarczych, po zerwaniu unii z Danią Norwegia popadła w dość głęboki kryzys. Początki stawania na własnych nogach były trudne. Z kryzysu kraj powoli wyszedł dopiero w latach 30. XIX wieku. Otwarcie się na nowe rynki, zliberalizowanie handlu, powstanie fabryk włókienniczych, zastosowanie nowych metod uprawy roli, zbudowanie linii kolejowej i telefonizacja były znakiem rozkwitu gospodarczego kraju. Związany z nim wzrost znaczenia klasy robotniczej pociągnął za sobą rozwój parlamentarny kraju, czego konsekwencją stało się rozpoczęcie starań o uzyskanie pełnej niezależności od Szwecji i w sierpniu 1905 roku, w referendum, Norwedzy zdecydowali o rozwiązaniu unii. Wolność Norwegii stała się faktem. W tym samym referendum zadecydowano również o tym, aby ustrojem państwowym pozostała monarchia i aby nie powoływać republiki. Storting, czyli norweski parlament, wybrał na nowego monarchę księcia duńskiego, Karola, który przyjął imię Håkona VII. Nowy król wraz z małżonką oraz malutkim synem przybył do Oslo 25 listopada 1905 roku i przysiągł wierność konstytucji (Cieślak, 1978). Możemy wyobrazić sobie, ile dyskusji, nieporozumień, ale i zapału w określaniu kształtu państwa musiało towarzyszyć tamtym czasom. O tym kształcie decydowały kolejne pokolenia urodzone i wychowane po zerwaniu unii z Danią, czyli uniezależnione mentalnie od jej wpływów, ale też i to pokolenie, które funkcjonuje w warunkach ograniczonej naturalnej więzi międzypokoleniowej i ograniczonej bezpośredniości form komunikacji. Musi ono udzielić sobie odpowiedzi na pytania dotyczące tożsamości narodowej i wspólnotowości (Mead, 1978).
Paradoksem norweskiej tożsamości było to, że nie została ona zbudowana na spójności i jednorodności kulturowej, a na potrzebach ekonomicznych. Na tym etapie rozwoju państwa Norwegia miała już określone swoje terytorium, sposób rządzenia, kształt gospodarki i zasób posiadania, ale dopiero teraz konstytuowały się język i kultura, a Norwegowie w tym okresie musieli odpowiedzieć sobie na pytanie, co w ich języku i kulturze jest pochodzenia własnego, rdzennego, a co – obcego. Nowe państwo potrzebowało sprawnego komunikowania się jako podstawy dla budowania wspólnotowości. Kolejnym ważnym krokiem w historii norweskiej wolności stała się więc w naturalny sposób reforma językowa. Pozbywanie się duńskich naleciałości lingwistycznych (duński język nadal był językiem powszechnie stosowanym w miastach) na dobre zaczęło się po I wojnie światowej, kiedy to swój kształt zyskały bokmål oraz nynorsk. W latach dwudziestych rozpoczęła się zmiana nazw miejscowości z duńskich na norweskie, między innymi w roku 1924 Christiania zmieniła się w znane dziś Oslo. Gorąca dyskusja, która rozgorzała wokół kwestii językowych, przerodziła się w ogólnokrajową debatę na temat norweskości i Norwegów jako narodu.
W tym miejscu możemy zastanowić się, na jakim etapie „rozwoju psychicznego” było w tym czasie to młode państwo na Północy. Julia Kristeva, francuska filozofka, językoznawczyni i psychoanalityczka bułgarskiego pochodzenia, zwraca uwagę na to, że narody mogą przejawiać pozytywne tendencje nacjonalistyczne w obszarze swojej kultury. Nie należy takiego nacjonalizmu łączyć z bezmyślnym i agresywnym wynoszeniem swojego narodu ponad inne, ale z postawą pielęgnowania dziedzictwa kulturowego swojego narodu, czczeniem pamięci o rodzimych twórcach, utrzymywaniem poczucia dumy z literatury, sztuki, a także dbaniem o jej rozwój (Witt-Brattström, 1991). Postawa nacjonalistyczna objawiana w obszarze kultury jest etapem potrzebnym w procesie budowania tożsamości i zdolności narodu do zbudowania i utrzymania swojej niezależności i wolności. Kristeva przenosi na grunt rozważań o narodzie pojęcia charakterystyczne dla psychoanalizy i używa określenia „naród przejściowy”. W psychoanalizie jednym z kluczowych pojęć jest pojęcie obiektu przejściowego. Termin ten oznacza jakąś rzecz, która ma szczególne znaczenie dla dziecka w okresie niemowlęcym (na przykład pluszowy miś czy pieluszka), a stosunek niemowlęcia do tego przedmiotu – obiektu jest oralny. Posiadanie takiego obiektu przejściowego jest prawidłowym etapem rozwoju, gdyż ułatwia łagodne przejście od pierwszego związku z matką do relacji z innymi obiektami w późniejszym czasie. Zbyt długie utrzymywanie się obiektu przejściowego lub regres do niego wskazuje na trudności rozwojowe.
Wyobrażenie o idealnym i spójnym narodzie jest dla jego obywateli zastępnikiem, erzacem wspólnoty. Na początku XX wieku Arne Garborg, norweski poeta, dziennikarz i tłumacz, nie potrafiąc najwidoczniej wyobrazić sobie takiego ideału, stwierdził, że naród norweski zamieszkujący ten „półdziki kraik” „nie jest żadnym narodem. To czterysta oddzielnych diecezji” (Urbanik, 2016). Jego wypowiedź może wskazywać nam, jakie wątpliwości targały Norwegami żyjącymi w tamtym czasie, oraz uświadomić, jak wielkiego zjednoczenia sił dokonano mimo poważnych różnic, niejednorodności i podziałów międzyludzkich – skutków między innymi wielowiekowego zwierzchnictwa innych państw nad Norwegią. W krótkim czasie kraj zyskał znaczącą pozycję na arenie międzynarodowej oraz wydał wielu ważnych przedstawicieli, takich jak naukowiec i działacz społeczny Fridtjof Nansen, polarnik i pierwszy zdobywca bieguna południowego Roald Amundsen, premier Francis Hagerup, wspomniany Arne Garborg, a także choćby nobliści w dziedzinie literatury z lat 20. XX wieku: Knut Hamsun i Sigrid Undset. Mimo światowego kryzysu ekonomicznego, walki klas i częstych zmian rządów nowe państwo umacniało się w swojej wolności i skupiło swoje siły na kolejnym celu, którym stało się budowanie dobrobytu.
Przetrwanie narodu jest też zależne od jego umiejętności budowania swojej pozycji na arenie międzynarodowej przez zawieranie sojuszy i aliansów. Od samego początku swojej niezależności politycznej Norwegia dąży ku temu, by zachować polityczną neutralność. Ten kruchy na początku XX wieku konstrukt, jakim było państwo norweskie, nie był w stanie angażować się w żadne konflikty międzynarodowe. Dopiero co uzyskana wolność była zbyt wielkim skarbem, by ryzykować jej utratę w wyniku wojny. Droga, którą w okresie I wojny światowej kroczyło to młode państwo, jest drogą arbitrażu w polityce zagranicznej. Dopiero doświadczenie II wojny światowej stało się poważnym sprawdzianem dla narodu norweskiego i jego jedności. Norwegowie przybierali skrajnie różniące się postawy wobec nazizmu. Z jednej strony był sam następca tronu, Olaf V, który to czynnie brał udział w działaniach wojennych, za co był uwielbiany przez swój naród aż do swojej śmierci, a z drugiej strony znajdował się wspomniany wcześniej noblista Hamsuna, który ze względu na swój przychylny stosunek do okupanta do dziś uważany jest za postać niejednoznaczną, budzącą gorące dyskusje.[1]
Okres powojenny nie przyniósł Norwegom wytchnienia, a wręcz przeciwnie – był to okres rozliczeń, podziałów i wytykania romansów z nazizmem. Symbolem tego czasu jest między innymi postać Vidkuna Quislinga, nazistowskiego działacza politycznego, który za kolaborację z nazistami zapłacił najwyższą cenę. W styczniu 1940 roku Quisling, przedwojenny założyciel konserwatywnej partii Zjednoczenie Narodowe, przyjął od Niemiec 200 tys. marek na działalność propagandową w Norwegii, po czym w kwietniu tego roku, po inwazji Hitlera na Norwegię, obwołał się premierem „rządu narodowego”. Po kapitulacji Niemiec Quisling został pojmany w Oslo przez żołnierzy norweskiego ruchu oporu i stracony. Zwłoki zdrajcy narodowego wystawiono na widok publiczny i zbezczeszczono. W okresie powojennym Norwegowie nie chcieli pamiętać o swojej niejednoznacznej postawie wobec nazizmu. Wiele kobiet doświadczyło wtedy przemocy i odrzucenia ze strony swoich współobywateli i było nazywanych „szwabskimi dziwkami”, które urodziły „szwabskie bękarty” niemieckim mężczyznom.[2] Doświadczenie groźby utraty wolności na długo pozostawiło ślad w zbiorowej duszy Norwegów i naród ten musiał wyciągnąć wnioski z okresu około wojennego.
Powojenna Norwegia starała się w strategiczny sposób budować swoją przyszłość. Celem było utrzymanie suwerenności, zapewnienie obywatelom dobrobytu i bezpieczeństwa. Impulsem dla wzniecenia wiary w powodzenie był niewątpliwie powrót z emigracji darzonej szacunkiem i wiernością rodziny królewskiej w 1945 roku. W 1957 roku na tron wstąpił pierwszy od wieków wychowany w Norwegii następca Olaf V. Nowy król miał za sobą doświadczenie uczenia się w szkole publicznej, potem w akademii wojskowej. Olaf V był doskonałym sportowcem, o czym świadczy trzykrotne zdobycie przez niego mistrzostwa olimpijskiego w żeglarstwie. Brał też, o czym już była mowa, czynny udział w walce przeciw niemieckiemu okupantowi podczas II wojny światowej.[3] Olaf V do tej pory jest bardzo poważany wśród Norwegów i nawet otrzymał przydomek Folkekongen, czyli Król Ludu. Nie wywyższał się, nie próbował okazywać tzw. twardej ręki, co w kraju, w którym tak ceni się równouprawnienie i solidarność, było bardzo dobrze odbierane. Tę postawę znakomicie obrazuje słynne zdjęcie króla podróżującego metrem z nartami w dłoniach. Czas jego panowania, czyli lata 1957–1991, to czas ogromnych przemian gospodarczych, kulturowych, ale i względnej stabilizacji politycznej, która miała poprowadzić Norwegów ku śnionemu dobrobytowi w nowoczesnym państwie. Socjaldemokratyczne reformy kraju prowadzone przez Partię Pracy, która po II wojnie światowej, z krótkimi przerwami, rządziła przez 45 lat, zaczynały przynosić rezultaty od lat 60. Rozwijanie, we współpracy ze związkami zawodowymi i dzięki wysokim podatkom tzw. nordic welfare state zaczęło zapewniać mieszkańcom kraju satysfakcjonujący poziom życia. Wzrosły wynagrodzenia, konsumpcja, równouprawnienie, a także świadomość ekologiczna. Zmalały różnice i niesprawiedliwość społeczna. Rok 1969 i lata 70. to odkrycie i początek eksploatacji ogromnego złoża ropy naftowej przez Ocean Viking. Fakt ten zmienił radykalnie sytuację nie tylko polityczną (Norwegia stała się znaczącym partnerem i sojusznikiem na arenie międzynarodowej) i gospodarczą (Norwegia w krótkim czasie stała się państwem dobrobytu atrakcyjnym dla inwestorów), ale też społeczną. Tak poważne zmiany, choć pozytywne, wpłynęły na naród stresująco i wywołały pewne niepokoje społeczne związane między innymi z groźbą demoralizacji bogactwem i wizją dołączania Norwegii do różnorodnych organizacji międzynarodowych. Norwegowie, którzy dopiero niedawno uniezależnili się od swoich sąsiadów, wręcz histerycznie obawiali się włączania w jakieś większe, zorganizowane struktury, co widać też obecnie choćby po ich niechęci do przystąpienia do Unii Europejskiej.
Bogactwo, przed którym stał naród, zmuszało też do zadawania pytań o ochronę przyrody. Norwegowie, którzy chętnie postrzegają siebie jako „dzieci natury”, musieli w tamtym czasie znaleźć równowagę pomiędzy zachowaniem swojego nabożnego stosunku do Matki Natury a umiejętnym wykorzystaniem jej zasobów. Gdy niepokoje lat 70. i 80. minęły, mieszkańcy Norwegii wreszcie doczekali się wolności nie tylko politycznej, ale i ekonomicznej. W zasadzie nie zostało już nic, jak tylko cieszyć się życiem.
W 1991 roku, po 33 latach rządów, jako najstarszy monarcha Europy umarł 87-letni król Olaf V (Flint, 1991). Choć jego śmierć nie przyczyniła się w żaden sposób do wywołania niepokojów, zmian politycznych, społecznych czy też gospodarczych, to z pewnością zaznaczyła koniec pewnej epoki. Lata 90. to czas gorących dyskusji na temat globalizacji, konieczności zacieśniania i poszerzania współpracy europejskiej, wzmożonego handlu międzynarodowego, informatyzacji. Norwegia, chcąc nie chcąc, stała się częścią globalnej wioski. Jest to też czas konfliktów zbrojnych w południowej Europie oraz niepokojów na Bliskim Wschodzie. Ten „kraj dobrych ludzi” widział konieczność niesienia pomocy w rozwiązywaniu konfliktów na świecie i z umiłowaniem angażował się w różnorodne negocjacje pokojowe i akcje stabilizacyjne. To właśnie w tych latach znakiem rozpoznawczym Norwegii stała się międzynarodowa dyplomacja[4]. Norwegia poza granicami swojego kraju szerzyła idee pokoju i wolności, a u siebie cieszyła się szczęściem i stabilizacją. Jednak powolutku zaczęła wzbierać fala, która w najbliższych latach przyniosła Norwegom konieczność zrewidowania ich Norwegian Dream. W wyborach parlamentarnych z 2001 roku norweska Partia Pracy odnotowała najniższy od 77 lat wynik poparcia społecznego. Norwegia, między innymi z powodu swoich inwestycji, potrzebowała siły roboczej. Co prawda, kraj przyjmował już wcześniej pracowników z zagranicy, na przykład w latach 70., kiedy to przybyło wielu obywateli Wietnamu i Chile, ale w latach 90. okazało się, że siła robocza, szczególnie do prac niewymagających wykwalifikowania, jest dodatkowo potrzebna. Warto zwrócić tu uwagę na fakt, że sami Norwegowie zaczęli pracować coraz mniej i jednocześnie z chęcią zaczęli korzystać z pomocy bogatego państwa. W związku z tym rozrósł się system coraz wyższych zasiłków socjalnych. Przybycie obywateli obcych krajów przyczyniło się do powstania w bardzo krótkim czasie społeczeństwa wielokulturowego, różnorodnego religijnie i poglądowo, a także niejednorodnego pod względem podejścia do równouprawnienia, sposobu ubierania się czy choćby przyzwyczajeń żywieniowych. Podczas gdy Norwegowie pracowali coraz mniej i/lub żyli na koszt państwa (trend ten trwa do dziś), na rynku pracy coraz większą rolę zaczęli odgrywać obcokrajowcy, a bogata Norwegia przyciągała ich coraz większą rzeszę.
Niezadowolenie społeczne związane z koniecznością dostrojenia się do nowych warunków kulturowych zaczęło przyczyniać się do wzrostu poparcia dla populistycznych i konserwatywnych partii prawicowych, które to wskazują na potrzebę chronienia norweskiej, lub nawet nordyckiej, tożsamości. Spadek poparcia dla Partii Pracy był z jednej strony związany ze wzrostem poparcia dla partii prawicowych, a z drugiej strony z postulowanymi przez lidera frakcji, Jensa Stoltenberga, cięciami wydatków socjalnych i propozycją częściowej prywatyzacji państwowego koncernu Statoil. Plany Stoltenberga można śmiało potraktować jako pierwszy poważny sygnał, że politycy i ekonomiści zaczynają zauważać, że beztroskie życie bogatego społeczeństwa nie przebiega bez ryzyka niemiłych konsekwencji w przyszłości. Lekki stosunek do pracy, zmiany kulturowe, zasiłki dla każdego i coraz większa konsumpcja mogą być zapowiedzią przyszłej katastrofy, której kształtu w dzisiejszych czasach nikt jeszcze nie jest pewien.
Porażka wyborcza z 2001 roku popchnęła socjaldemokratów do podjęcia decyzji o powrocie do swoich podstawowych ideałów. Partia Pracy zadeklarowała więc ściślejszą współpracę ze związkami zawodowymi i odeszła od pomysłu przeprowadzenia prywatyzacji publicznych usług. Norwegia nadal chciała śnić swój sen. W 2008 roku Martin Sandbu na łamach „Aftonposten” napisał[5]:
„Dzięki dobremu zarządzaniu i sporej dozie szczęścia Norwegia jest pierwszym społeczeństwem w historii, które może sobie pozwolić na system dobrobytu naprawdę czyniący wszystkich wolnymi. My, którzy żyjemy dziś, jesteśmy bliżej spełnienia swoich marzeń niż ktokolwiek wcześniej. Nasza produktywność przekracza wszystko, co świat kiedykolwiek widział. Mamy więcej pieniędzy i czasu wolnego niż nasi bliźni w reszcie świata. Dlaczego nie potraktować poważnie faktu, że wolność jest warunkiem dobrego życia?”.
Według Sandbu to dobre warunki ekonomiczne czynią ludzi wolnymi, a wolność daje podstawy zadowoleniu z życia. A zatem to pieniądze mają być podstawą poczucia szczęścia Norwegów. Wypracowywany przez lata dobrobyt, będący celem, wokół którego jednoczyły się całe pokolenia Norwegów, wyśnione szczęście, został w końcu osiągnięty. Tylko czy dobrobyt nie zaczyna stawać się w przypadku Norwegii źródłem zniewolenia i to zniewolenia mentalnego?
W imię utrzymania dobrobytu Norwegowie odrzucają potrzebę reformowania swojego kraju, konieczność długofalowego spojrzenia na możliwości realizacji w perspektywie wieloletniej programów socjalnych, nie chcą także widzieć, że złoża ropy i inne bogactwa naturalne mogą się niedługo skończyć. Jak alarmuje Simen Særte, norweski dziennikarz i pisarz, zasoby na Morzu Północnym kurczą się i szacuje się, że do 2020 roku produkcja ropy gwałtownie spadnie. Branża naftowa walczy więc o przetrwanie, a przedsiębiorstwa i regiony już liczą potencjalne straty dochodów i podatków. Obywatele Norwegii już od dłuższego czasu odcinają kupony od sukcesu sprzed trzech dekad i popadają w marazm samozadowolenia. Norwegia powoli staje się, jak zauważa Særte, krajem rentierów (Særte, 2011). Podkreśla on, że:
„Całe sektory gospodarki popadają w zależność od szczodrości państwa: pomoc społeczna, kultura, rolnictwo, część przemysłu, prasa. […] Dla tych sektorów walka o przetrwanie może przybrać formę walki o państwowe dofinansowanie. W związku z tym angażują się w pogoń za rentą […]. Jednocześnie obywatele zmienią się w klientów. Jeśli ubieganie się o państwowe programy wsparcia będzie bardziej opłacalne niż praca, dostosowywanie się do rynku pracy i zakładanie firm straci uzasadnienie. Zamiast tego wielu z nas postanowi walczyć o państwowe środki. W ten sposób powstanie zależność.”
Zależność zaś nie ma przecież nic wspólnego z wolnością. Bogactwo naftowe nie pozostaje bez wpływu na mentalność Norwegów i choć być może oni sami woleliby nadal widzieć w sobie zapał i skromność charakteryzujące ich miłujących wolność przodków, którzy budowali państwo dobrobytu, to współczesny Norweg mentalnie staje się tłuściutkim, coraz bardziej leniwym, zadowolonym z siebie, mało kreatywnym i zniewolonym przez konsumpcję klientem swojego państwa. Choć nadal powszechnie króluje etos skromności i niewywyższania się, ostatnie wskaźniki ekonomiczne mówią jasno, że konsumpcja, zarówno prywatna, jak i publiczna, rośnie, a głównymi źródłem wzrostu PKB jest oprócz właśnie konsumpcji petrowaluta.[6]
Współczesny Norweg nie ma czego budować. Kwestię tę, w charakterystyczny dla siebie humorystyczny i naiwny sposób, podjął wspominany na początku pisarz Erlend Loe w swojej powieści z 1999 roku pt. L. Główny bohater tejże książki odczuwa, że nie dokłada swojej cegiełki do procesu budowania Norwegii. Tematem powieści jest wyprawa na wyspy Polinezji w celu udowodnienia teorii, że ich mieszkańcy przybyli na nie z Ameryki Południowej na… łyżwach. Ten niedorzeczny pomysł i determinacja bohatera, by go naukowo udowodnić, a siebie i Norwegię okryć chwałą, w komiczny sposób pokazuje, że w Norwegii wszystko zostało już zrobione i odkryte. Państwo od swojego obywatela niczego w sumie nie oczekuje oprócz tego, by był zadowolony i szczęśliwy. I Norweg jest zadowolony, i szczęśliwy, a przynajmniej tak deklaruje.
Jaka zatem przyszłość rysuje się przed mieszkańcami państwa fiordów? W jaki sposób będą korzystać ze swojej wolności i dobrobytu? Z jednej strony wielkimi krokami zbliża się prawdopodobnie dekadencja, o której Nina Witoszek, kulturoznawczyni polskiego pochodzenia z Uniwersytetu w Oslo, pisze:
„Paradoksalnie, scenariusz dekadencki jest w równym stopniu owocem demokracji konsumpcyjnej, jak i produktem pomysłów radykalnej lewicy. Jej walka na rzecz dobra wszystkich doprowadziła zarówno do stworzenia prawdziwego państwa dobrobytu, jak i do wzrostu liczby osób żyjących na zasiłkach. Feministyczne ideały zrodziły niesłychane możliwości awansu społecznego, jednocześnie zasiewając lęk wśród męskiej części populacji. Relatywizm zasilił wzniosłe projekty ONZ, lecz przyczynił się również do postrzegania przez elity patriotyzmu jako przeżytku, a nacjonalizmu jako dzieła szatana. Radykalna krytyka nie tylko paraliżuje kreatywne i wizjonerskie myślenie; prowadzi również do tego, że oddziały reakcyjnej Partii Postępu (Fremskrittspartiet) przechwytują najlepsze lewicowe pomysły. Efektem tych wszystkich procesów jest romans norweskiego społeczeństwa z prawicą i stopniowa zdrada »Reżimu Dobroci«” (Witoszek, 2011, s. 31).
Widzimy już znaczące pęknięcia i rysy na idealnym obrazie norweskiego społeczeństwa i nadchodzący stan dekadencji. Przedstawiciele kultury i sztuki, będący bądź co bądź zawsze bardziej spostrzegawczy i wrażliwsi na sygnały płynące z otoczenia, tacy jak Erlend Loe, Joachim Trier, Jon Fosse, rysując w swoich dziełach obraz Norwega uciekającego od wspólnoty opartej na dobrobycie, tęskniącego za prostą egzystencją, próbują nam przekazać, że kryzys tożsamości i poczucie bezsensu już wśród Norwegów są i coraz bardziej buzują pod powierzchnią uładzonego szczęścia. Wystąpienie przeciw konsumpcjonizmowi, bezmyślnej zbiorowości, tym wszystkim zdobyczom cywilizacyjnym, które wypełniają norweskie mieszkania, garaże i głowy oraz wyraźna potrzeba zmiany rytmu życia być może będą znakiem Norwegii w XXI wieku. Norwegowie przełomu wieków prawdopodobnie będą musieli w najbliższym czasie dokonać wyboru pomiędzy konsumpcjonizmem i zniewoleniem a świadomością życia i płynącą z niej wolnością nieopartą tylko na pieniądzu. We własnych postawach powinni zauważyć zagrożenie, gdyż przez czczenie wygody i dobrobytu przejadają powoli swoje państwo i swoje zasoby. Mimo że istnieją fundusze mające dbać o zyski z wydobycia ropy i mające zabezpieczyć możliwość śnienia Norwegian Dream kolejnym pokoleniom[7], to nie dadzą im one luksusu mentalnej wolności.
Można jednak mieć wiarę, że naród, który kilkukrotnie mierzył się z różnego rodzaju kryzysami, takimi jak nagłe uprzemysłowienie dające korzyści wybrańcom, walka klas czy romans z hitleryzmem, również i tym razem będzie potrafił wyciągnąć wnioski i zacznie wprowadzać zmiany. Choć z pewnością kryzys, przed którym stoi Norwegia, jest o wiele trudniejszy niż poprzednie. Paradoksalnie, łatwiej jest walczyć z ekonomicznymi i gospodarczymi niedostatkami, czy nawet z zachwianiami wynikającymi z kryzysów światowych, opierając się na wyliczeniach, strategiach i tabelach, niż zmieniać postawy ludzkie i próbować wyrwać współobywateli ze słodkiego i przyjemnego snu. Należy mieć nadzieję, że długa tradycja pokoju, demokracji, partnerstwa społecznego i zakorzenienie w prawach człowieka staną się narzędziem do powolnego, ale skutecznego przeprowadzenia zmian, dzięki którym naród norweski będzie mógł cieszyć się nie tylko wolnością w sensie suwerenności państwa, ale też wolnością mentalną, dającą prawdziwie podmiotowe miejsce obywatelowi w jego wspólnocie narodowej.
***
[1]Hamsun w liście z 1934 roku do swojej córki przebywającej w III Rzeszy pisze: „Kochana Cecilio, jesteś teraz w wielkim kraju. Tak możesz uważać – że to wielki i wspaniały kraj. Nie pisz do dziewczyn, że ktoś popełnia samobójstwa, bo uwierzą, że w Niemczech jest aż tak źle. Pisz raczej o tym, co Hitler i rząd czyni mimo całej nienawiści i wrogości świata. Ty, ja i inni będziemy jeszcze dziękować Niemcom i ich błogosławić. To kraj przyszłości.” http://norwegia.karta.org.pl/trudne-lata-1905-1940/ [dostęp: 19 maja 2016]
[2] http://norwegia.karta.org.pl/rozliczenia-1945-1959/ [dostęp: 20 maja 2016]
[3] Informacje pochodzą z oficjalnej strony Norweskiego Dworu Królewskiego / Det Norske Kongehus.
[4] Przykładem niech będzie pomoc w wynegocjowaniu w 1993 roku porozumienia w konflikcie izraelsko- palestyńskim czy też udział norweskich negocjatorów podczas wojny domowej na Sri Lance. Norwescy żołnierze wzięli również czynny udział w wielu operacjach pokojowych przy ONZ, na przykład w Libanie w latach 1978–1999.
[5]Cytat za: Nina Witoszek, 2011.
[6]Informacja nt. podstawowych danych makroekonomicznych oraz tendencji w norweskiej gospodarce w 2014 r. Wydział Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Oslo, 2015 r.
[7] Rządowy Fundusz Ropy założony w 1990 roku, służący do gromadzenia i zarządzania dochodami z wydobycia i przetwórstwa ropy i gazu. W 2005 roku, aby podkreślić społeczny charakter zgromadzonych środków, jego nazwę zmieniono na Norweski Rządowy Fundusz Emerytalny.
Bibliografia:
Cieślak T., 1978, Zarys historii najnowszej krajów skandynawskich, Warszawa.
Flint P.B, 1991, Olav V, Norway’s King 33 Years And Resistance Hero, Dies at 87, The New York Times, 18.01.1991. Dostępne na: http://www.nytimes.com/1991/01/18/obituaries/olav-v-norway-s-king-33-years-and-resistance-hero-dies-at-87.html [dostęp: 20 maja 2016]
http://worldhappiness.report [dostęp: 19 maja 2016]
Mead M., 1978, Kultura i tożsamość. Studium dystansu międzypokoleniowego, Warszawa.
Særte S., 2011, Petromania. W: Norwegia. Przewodnik nieturystyczny, Warszawa.
Urbanik P. (red.), 2016, Droga na północ. Antologia norweskiej literatury faktu, Warszawa, a także strona projektu wydawniczego: http://norwegia.karta.org.pl [dostęp: maj 2016]
Witoszek N., 2011, Najlepszy kraj na świecie. W: Norwegia. Przewodnik nieturystyczny, Warszawa.
Witt-Brattström E., 1991, Främlingskap – intervju med Julia Kristeva, Hem Nr 3,
informacje zamieszczone na oficjalnej stronie Norweskiego Dworu Królewskiego/ Det Norske Kongehus: http://www.kongehuset.no/seksjon.html?tid=102862&sek=102860 [dostęp: 20 maja 2016].